Zbliżające się święta nasunęły nam pomysł na opowiedzenie pokrzepiającej historii wspólpracy w ciężkich czasach i myślenia na zasadzie "zrób to sam". Historia wydarzyła się naprawdę mieszkańcom Czerwonaka, Czerwonczyna, Miekówka i okolicy, a jej bohaterami byli zwykli-niezwykli ludzie, na czele których stali mądrzy liderzy.

Jak wiadomo, zanim powstała osobna parafia, wierni z Czerwonaka i Czerwonczyna należeli do parafii w Kicinie, a mieszkańcy Miekówka do parafii w Owińskach. W drodze do kościoła musieli pokonywać pieszo, rowerem lub furmanką kilka kilometrów. Szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych było to trudne doświadczenie, osóbom starszy lub chorym uniemożliwiało udział w nabożeństwach. Wraz z rozwojem przemysłowym gwałtownie wzrosła liczba mieszkańców i co za tym idzie parafian, niewielka świątynia w Kicinie nie była wstanie ich pomieścić. Wówczas pojawiła się myśl o budowie kościoła w Czerwonaku. Pod koniec lat trzydziestych XX wieku wyłoniony został komitet budowy, miejscowi przedsiębiorcy zadeklarowali wsparcie. Plany zakładały budowę murowanego kościoła oraz powołanie odrębnej parafii. Projekt uzyskał przychylność władz świeckich i duchownych, gmina skłonna była przekazać nieodpłatnie działkę. Wszystko było na dobrej drodze, ale starania przerwał wybuch wojny. Los nie oszczędził członków komitetu. Wójt Franciszek Sauszek został wywieziony i zmarł na wygnaniu, Jan Wolanin, kierownik szkoły w Czerwonaku uciekł na Lubelszczyznę, Józef Krause dwukrotnie aresztowany, katowany, ukrywał się wraz z rodziną. Najgorszy los spotkał ks. Ludwika Hasse, który zmarł w obozie dla księży w Chludowie w lutym 1940 roku.


fot. kosciół w Czerwonaku ok 1946 r.

Po wyzwoleniu, wraz z powrotem pozostałych przy życiu aktywistów, idea budowy kościoła w Czerwonaku natychmiast odżyła. Zmianę zaczęto od zorganizowania nabożeństw. Jeszcze nie uprzątnięto na dobre szkód wojennych, a już kierownik szkoły w porozumieniu z nowym proboszczem Franciszekiem Wawrzyniakiem, wystąpił do władz oświatowych w Poznaniu o zgodę na tymczasowe odprawianie mszy w szkole, i zgodę otrzymał. Na powrót zawiązał się komitet budowy kościoła. Prezesem został Maksymilian Kozikowski, przedwojenny urzędnik państwowy, sekretarzem Jan Wolanin, w zarządzie zasiadał także Józef Krause. Członkowie komitetu doszli do przekonania, że w trudnych powojennych czasach nie mają szans na zgromadzenie środków na budowę solidnego, murowanego kościoła. Społeczność bardzo zubożała, innych potrzeb było wiele. Ograniczyli plany do pomysłu wybudowania niewielkiej drewnianej kaplicy, ale na nią też nie było środków; kasa komitetu była pusta. To ich jednak nie powstrzymało. Wypatrzyli w lesie przy przejeździe kolejowym w Bolechowie opuszczone, dość solidnie wybudowane baraki i wpadli na pomysł, aby materiały budowlane pozyskać z ich rozbiórki. W październiku 1945 roku "komitet kapliczny" wystąpił z prośbą do Dyrekcja Kolei Państwowych w Poznaniu o przekazanie lub sprzedaż po niższej cenie jednego z poniemieckich baraków. Bez kłopotu uzyskano zgodę, niemal natychmiast też przystąpiono do działania, sformowała się grupa ochotników: Władysław Oporowski, Józef Krause z furmankami, Jan Lemański, Edmund Bayer, Szczepan Dudziński, Stefan Adamski i Jan Mruk. Prace rozbiórkowe niespodziewanie przerwał ówczesny komendant Biedruska mjr Masłow, który zakazał rozbiórki mienia wojskowego. Na pewien czas aresztował nawet narzędzia czerwonackich społeczników. Spór kompetencyjny pomiędzy wojskiem a koleją o to kto ma prawo do owych baraków, trwał pół roku. Ostatecznie zakończył się z korzyścią dla Komitetu, który uzyskał od PKP nie jeden, a dwa baraki. Kiedy wiosną Jan Wolanin wyprosił dodatkowo, od polskiej już komendantury placu ćwiczebnego w Biedrusku, oddanie wielkiej szopy, stojącej również w Bolechowie, Komitet mógł zacząć myśleć o budowie prawdziwego kościoła. W międzyczasie patronem komitetu został kolejny proboszcz ks. Zbigniew Spachacz, który po rekonwalescencji po długim pobycie w Dachau z energią włączył się w życie parafii. Przy pracach rozbiórkowych i transporcie materiałów pracowało wiele osób, młodzi sportowcy oraz czerwonacka Ochotnicza Straż Pożarna, której samochód był nieocenioną pomocą. Kiedy na placu budowy materiały zostały zeskładowane zarządzono kilkudniowy odpoczynek. Po przerwie, w maju Maksymilian Kozikowski rozplakatował w okolicy odezwę zapraszającą ochotników do prac przy porządkowaniu terenu i segregowaniu budulca. Ta nie przyniosła jednak żadnego efektu. Ujawnili się w tym czasie przeciwnicy budowy świątyni i sceptycy, ktorzy uważali, że prędzej im kaktus na dłoni wyrośnie, niż z tej kupy odpadów powstanie kościół. Nastąpił impas. Wówczas dobiegający siedemdziesiątki Maksymilian Kozikowski postanowić dać dobry przykład i codziennie pracował na placu budowy sam. W swoich wspomnieniach, tłumaczył pozostałych członków komitetu, że byli czynni zawodowo, a on emeryt dysponował czasem. Dziesiątego dnia dołączyła do niego pani Mrukowa, nastepnego dnia jej koleżanka pani Adamska, potem inne kobiety i ich mężowie. Praca zaczynała się na dobre po 16.30 i trwała do zmroku. Czasami na placu uwijało się ponad 40 osób. Pogoda sprzyjała, był maj 1946 roku. Podzielono się na grupy: jedna składająca się w znacznej mierze z kobiet segregowała i przygotowywała budulec, druga grupa przystąpiła do prac związanych z niwelowaniem stożkowatego pagórka, na którym miał stanąć kościół oraz kopania i wznoszenia fundamentów. Budową fundamentów kierował Joachim Jakubowski, a pracami ziemnymi Franciszek Delmanowski. Wszystkie te prace wykonano nieodpłatnie. Pozostałe materiały budowlane takie jak cement, gwoździe, okucia, dachówki i wiele innych napłynęły od ofiarodawców; żwir do usypania tarasów pochodził z pagórka Rauhutów. Kiedy zaczęto wznosić konstrukcję i bryła kościoła stała się widoczna, wszyscy byli już przekonani, że pasterka w tym roku odbędzie sie w nowym kościele. Mobilizacja była ogromna, wszyscy chcieli się przyczynić. Miejscowe firmy oddelegowywały pracowników do prac wymagających fachowych umiejętności, ci zaś pracowali za połowę dniówki. Władze kościelne zgodziły się, aby wszystkie wpływy z "tacy" przeznaczać na cele budowy kościoła. Nowa świątynia była prostokątną bryłą o wymiarach 24mx10mx6m, materiał budowlany niemal w całości pochodził z rozbiórki, tyko do wykończenia wnętrza prezbiterium i chóru użyto nowego drewna zakupionego w leśnictwie. Budynek był na ukończeniu, niezmordowani społecznicy zaczęli się rozglądać skąd wziąć niezbędne wyposażenie. Część przedmiotów niezbędnych do sprawowania kultu przekazała kuria z darów od polonii amerykańskiej. Wyposażenie postanowiono pozyskać z opuszczonych zborów protestanckich. W tym celu Komitet zwrócił się do Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego a ten wyraził zgode. Zarząd Komitetu wspierany przez panów Lebiode i Humblę wyruszył w objazd Wielkopolski. Odwiedził 5 świątyń ewangelickich i dopiero w Osiecznej niedaleko Leszna znalazł odpowiednie wyposażenie. Do Czerwonaka przywieziono 35 ławek, ambonę, chrzcielnice i kandelabr. Ołtarz i organy okazały się nieosiągalne więc niewielki ołtarz (za pośrednictwem ks. Antoniego Piotrowskiego) pożyczono z Zakładu Wychowawczego w Owińskach, fisharmonię ofiarował Jan Wolanin, kobiety wyhaftowały obrusy, na ścianach powieszono obrazy i pomimo, że nie było jeszcze podłogi ani sufitu, ks. Zbigniew Spachacz poświęcił nowy kościół. Tłum ludzi wypełniał szczelnie świątynię, nie przeszkadzał chrzęszczący pod butami piasek, ani przeciagi w niewykończonym budynku, ani kilkustopniowy mróz. Kiedy grzmotnęło z wszystkich gardeł:"Podnieś rekę Boże Dziecię.. ." wszyscy na krótko poczuli, że stanowią jedność.



fot. drewniany kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, lata 60 XX w.


Był 24 grudnia 1946 roku.

Dopowiedzieć jeszcze wypada, że prace wykończeniowe trwały jeszcze kilka lat. W listopadzie 1948 roku, "wobec zakończenia najpilniejszych prac budowlanych" Komitet Budowy Kościoła rozwiązał się i przekazał wszystkie sprawy Radzie Kościelnej. Drewniany kościół filialny pod wezwaniem Najświętszego Serca Niepokalanej Marii Panny stanowił dumę społeczności przez kolejne ćwierć wieku.

W tej optymistycznej i krzepiącej opowieści jedna kwestia napawa nas nieodpartym smutkiem. W wyniku geopolitycznych zmian ewangelicka społeczność, mieszkająca w Osiecznej od wieków, została wysiedlona, ich świątynię ogołocono, a w latach siedemdziesiątych rozebrano na cegły.


Bibliografia:

Maksymilian Kozikowski, Dzieje Budowy Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Czerwonaku 1946-1950, kopia, oryginał znajduje się w Archiwum Parafii w Kicinie,

Historia wsi Czerwonak zapisana w dokumentach, kronikach i na starych fotografiach, pod red. Marka Rezlera, Czerwonak 2012,

Kronika Zofii Poznańskiej,

www.parafia.czerwonak.eu

www.kicin.archpoznan.pl

www.czerwonak.pl/czerwonak600


Olga Krause - Matelska
Wojciech Matelski
Fundacja Nasze Podwórko